Odpowiedzi Na Najczesciej Zadawane Pytania

Odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania udzielone przez Safer Medicines Campaign (tłumaczenie www.stoptestom.info)

Spis treści

Safer Medicines Campaign (Kampania na Rzecz Bezpiecznej Medycyny) jest niezależną organizacją utworzoną przez lekarzy i naukowców by chronic ludzkie zdrowie przez promowanie odpowiednich, nowoczesnych badań. Członkowie organizacji wyrażają opinię, iż w dzisiejszych czasach posługiwanie się rezultatami badań na zwierzętach, może bardziej szkodzic niż pomagac ludziom, a jedynym bezpiecznym sposobem na testowanie leków są metody oparte na ludzkiej, nie zwierzęcej biologii.

1. Czy leki byłyby dla nas bezpieczne bez uprzedniego testowania ich na zwierzętach?

Właściwie leki byłyby bezpieczniejsze niż obecnie, gdyby wyeliminowano fazę testowania zwierzęcego.
Wiele badań wykazało, iż badania zwierzęce przewidują skutki na ludziach w zaledwie od 5 do 25 %, co jest gorszym wynikiem niż losowy rzut monetą!
Podając potencjalnie szkodliwe substancje zwierzętom badacze otrzymują mnóstwo informacji nt. efektywności owych substancji w stosunku do gatunku, na którym są one testowane.
Jakkolwiek wyniki niemal zawsze różnią się, i to bardzo, zależnie od gatunku. Nie ma więc godnych zaufania metod przewidywania reakcji u człowieka.
Substancje mogące uratować życie wielu ludzi nie są zatwierdzane, gdyż okazały się one szkodzić zwierzętom. Zaś substancje leczące zwierzęta są zatwierdzane, a później szkodzą ludziom a nawet ich zabijają.
W Wielkiej Brytanii ponad 10 000 ludzi rocznie traci życie na skutek działań ubocznych zapisywanych im leków. Jest to obecnie czwarty czynnik powodujący zgony w świecie zachodnim. W Stanach Zjednoczonych liczba ta osiąga 100 000. "Vioxx" - środek przeciwbólowy aplikowany pacjentom chorym na artretyzm, wycofany z użycia w roku 2004, wywołał ok. 320 000 ataków serca i wylewów, z których 140 000 śmiertelnych. Testy zwierzęce zawiodły, nie przewidziawszy tych tragedii, którym można było zapobiec gdyby posłużono się nowoczesnymi testami opartymi na wykorzystaniu próbek ludzkiego DNA, ludzkich tkanek i badań na mikro-dawkach, gdzie ochotnicy są pod obserwacją skanerów "PET" (Pozytonowej Emisji Tomografii Komputerowej) i innych.

Brytyjska firma "Pharmagene" używa wyłącznie ludzkich tkanek w myśl zasady: Nawał nowych informacji o ludzkiej genetyce czyni badania leków na zwierzętach zbytecznymi. Skoro ma się już informacje o genach ludzkich, to po co wracać do zwierząt?

Wiele z naszych najpopularniejszych leków może być zupełnie szkodliwych dla zwierząt. Słuszną jest zatem obawa, iż testy zwierzęce powstrzymują nas od osiągania bardzo pożądanych leków, jak stwierdził prof. Cohn Dollery: … dla przytłaczającej większości jednostek chorobowych modele zwierzęce albo w ogóle nie istnieją, albo też są bardzo ubogie. Ryzykujemy przeoczenie użytecznych leków dlatego tylko, że nie dają one oczekiwanych rezultatów w badaniach na zwykle używanych zwierzętach.[2]

Aż 92% nowych leków zawodzi podczas prób klinicznych, pomimo że przeszły one pomyślnie testy na zwierzętach. Wiele leków wchodzących na rynek zostaje później wycofanych, badź zmienia im się etykiety z powodu silnych efektów ubocznych. Poleganie na danych uzyskanych ze zwierząt pozwala firmom uniknąć wydatków na badania kliniczne - lepsze i na szerszą skalę.
Dzięki komputerom naukowcy mogą wynajdywać i testować nowe leki. Choć może nigdy nie będą mogli wiernie i zupełnie odtworzyć ludzkiego pacjenta, to jednak zawsze osiągną lepsze wyniki aniżeli te, osiągane na innych gatunkach. Komputery medyczne, jak na przykład ten, projektują obecnie leki przeciwko AIDS, rakowi i innym chorobom.

2. Jeśli nie użyjemy zwierząt, to czego?

Pytanie to fałszywie zakłada, że eksperymentom zwierzęcym zawdzięczamy zdobycze medycyny w przeszłości. Jednak to prawdziwe miary postępu medycznego zależały i zależeć będą od następujących nie-zwierzęcych metod.

· Badania "In vitro" (w probówce) - odegrały znaczącą rolę w wielu z największych odkryć, jak na przykład antybiotyków, budowy DNA, jak również wszelkich szczepionek, jakie dziś mamy, łącznie z tymi przeciwko polio czy zapaleniu opon mózgowych.

· Epidemiologia (badania na populacji ludzkiej) ujawniła, że niedobór kwasu foliowego powoduje wady wrodzone, że palenie wywołuje raka płuc, że ołów uszkadza dziecięcy mózg.

· Badaniom pośmiertnym zawdzięczamy wiele współczesnej wiedzy medycznej, włączając usuwanie wrodzonych wad serca u niemowląt.

· Badania genetyczne wyjaśniły jak pewne geny odpowiadają za niektóre choroby. Fragmenty DNA pozwalają lekarzom zapisać właściwy lek konkretnym pacjentom, zmniejszając tym samym poważne działania uboczne, np. chemioterapii.

· Badania kliniczne pacjentów dostarczyły nam większości obecnych metod leczniczych, włączając leczenie ambyopii ("leniwego oka"), jak też wiedzy o tym, że można zapobiec przekazaniu przez matkę HIV dziecku. Ludzka tkanka jest bardzo istotna w badaniach chorób człowieka oraz w testowaniu leków. Odmienność zaś tkanek zwierzęcych jest nie do przyjęcia.

· Modelowanie komputerowe jest obecnie dalece rozwinięte, z wirtualnymi organami ludzkimi oraz z programami symulującymi metabolizm, które przewidują wpływ leków na ludzi o wiele dokładniej niż badania na zwierzętach.

· Postępom w technologii zawdzięczamy wysoki standard obecnej opieki medycznej, włączając skanery typu "MRI" (Obrazujące Rezonans Magnetyczny) oraz "PET" (Pozytonowej Emisji Tomografii Komputerowej) , ultrasonografię, chirurgię laserową, implanty ślimakowe, chirurgię laparoskopową, sztuczne organy, symulatory, a nawet operacje chirurgiczne korygujące rozszczep kręgosłupa jeszcze w łonie matki.

· Ludzkie komórki macierzyste pomagały już dzieciom cierpiącym na leukemię i obiecują jeszcze większe korzyści na przyszłość.

Zdobycze technologii dalece przeskoczyły już osiągnięcia testów zwierzęcych osiągając nowe standardy w opiece medycznej.
Przełomy takie jak angioplastyka balonowa używane przez kardiologów w celu rozszerzenia zaczopowanych arterii mogą obecnie usunąć potrzebę poważnej operacji chirurgicznej. Rozwinięcie tej metody jest ściśle związane z osiągnięciami technologicznymi i nie nastąpiło ono w oparciu o badania na zwierzętach laboratoryjnych.

3.Technicznie sprawę ujmując, ludzie są zwierzętami, więc co za różnica?

Zważywszy, że wszystkie komórki zwierzęce mają wspólne właściwości, jak jądro komórkowe, mitochondrie i inne, wiemy obecnie, że nawet/jeszcze mniejsze idiosynkrazje (przewrażliwienia na leki, żywność) rozróżniają sposób w jaki komórki różnych gatunków reagują na żywność, środowisko (otoczenie), bądź leki. Błędne eksperymentowanie na zwierzętach udowodniło nieodwołalnie, iż drobne różnice mogą powstrzymać choroby u jednych gatunków, a wywołać u innych. Najmniejsze różnice biologiczne pomiędzy ludźmi a zwierzętami prowadzą do śmiertelnych błędów jeśli u ludzi zastosuje się dane uzyskane ze zwierząt. Dla przykładu: dzięki receptorom na powierzchniowym białych krwinek ludzie są wyjątkowo podatni na AIDS. Nawet "biblia" eksperymentatorów, "Podręcznik nauki o zwierzętach laboratoryjnych", stwierdza:
Niemożliwym jest podanie rzetelnych/solidnych przepisów odnośnie ważności przenoszenia danych z jednego gatunku na inny. Często może to zostać zweryfikowane dopiero po pierwszych próbach na gatunkach docelowych (np. ludziach). Przenoszenie z modelów zwierzęcych… na zawsze pozostanie sprawą stwierdzenia dopiero po fakcie. [3]

Skanowanie genotypów osobników jest najlepszym sposobem poprawiania bezpieczeństwa leków. Przepisywanie właściwego leku właściwym osobom zwie się medycyną osobistą. Praktykuje się ją wobec niektórych leków w chemioterapii, lecz nie daloby się jej stosować w dużo szerszym zakresie. Czołowe osiągnięcia nauki skupiają się na różnorodności pomiędzy poszczególnymi osobnikami, ale nie pomiędzy całkowicie odmiennymi gatunkami.

4. A co z argumentem jakoby badania na zwierzętach były niezbędne jako nasz jedyny model nienaruszonych układów metabolicznych?

Stwierdzenie to sugeruje, iż metody badań "in vitro", choć wartościowe, to jednak nie potrafią przewidzieć co stanie się w całym żywym organizmie, co jest prawdą. Jednak historia udowodniła, że wyniki badań na zwierzętach są jeszcze bardziej nieadekwatne, przepowiadając wyniki jedynie odnośnie badanego zwierzęcia, a nie ludzi.

Zważywszy, iż procesy metaboliczne różnią się wielce pomiędzy gatunkami, informacje zebrane podczas eksperymentów zwierzęcych nie posiadają wartości przewidywawczych i są całkowicie nienaukowe jeśli je zastosować do ludzi. Bardzo często substancje efektywne u zwierząt nie wykazują wartości leczniczej u ludzi, a często nawet szkodzą.

Używając badań "in vitro" oraz nowoczesnych technologii możemy symulować żywego, nietkniętego człowieka dużo lepiej, aniżeli przy użyciu zwierząt laboratoryjnych. Wszystkie środki farmakologiczne muszą i tak ostatecznie zostać wypróbowane na ludziach, zatem ludzie ci są wówczas dokładnie takimi samymi istotami do badań, jakimi są zwierzęta laboratoryjne. Owe "fazy kliniczne" testowania leków, jak to się je określa, polegają na poddawaniu ochotników ludzkich działaniu tego, co z początku jest w bardzo małych dawkach, po czym obserwuje się ich reakcje, a następnie pomału zwiększa się dawkowanie.

Testy kliniczne a następnie niezwierzęce metody, jak epidemiologia i obserwacja skutków leku po wprowadzeniu go na rynek, dostarczają tego, czego zwierzęta laboratoryjnie dać nie mogą - 100 procentowo dokładne pomiary procesów metabolicznych u ludzi.

Skanery "PET" pozwalają lekarzom oglądać i badać aktywność mózgu ludzkiego. Choć metoda ta jest nieporównywalnie bardziej wiarygodna, niż badanie mózgu gryzonia, testy zwierzęce są kontynuowane, dostarczając błędnych danych ludzkiej neurologii.

Gdyby finansowanie badań połączone było z przełomowymi technologiami jak ta, trudno byłoby sobie wyobrazić, jak dalece moglibyśmy już byli dojść u pacjentów z chorobą Parkinsona, Alzheimera, czy stwardnieniem rozsianym.

5. Skąd możemy wiedzieć, że leki nie będą wywoływać wad wrodzonych nie testując ich na zwierzętach?

Medyczna zasada zwana Prawem Karnofskiego swierdza, iż jakakolwiek substancja może powodować wady wrodzone, jeśli podana zostanie właściwemu gatunkowi, we właściwym stadium rozwoju i we właściwej ilości. Zwykła sól kuchenna czy nawet woda może wywołać wady wrodzone u niektórych gatunków w pewnych okolicznościach! Dlatego, jak już nauka wykazała, zażywanie jakichkolwiek leków może wywołać wady wrodzone u niektórych stworzeń. [4]

W dodatku czynnniki wywołujące wady wrodzone u niektórych gatunków mogą mieć niewielkie, bądź żadne takie działanie u innych gatunków.[5] Spośród 1200 substancji chemicznych, które wywołały wady wrodzone u zwierząt, zaledwie 30 miało taki wpływ na ludzi.[6] W książce "Chemicznie wywołane wady wrodzone" napisano: U około 10 rzutów (miotów) szczurów, 15 rzutów myszy, 11 ras królików, 2 ras psów, 3 miotów chomików, 8 gatunków naczelnych, jak również u innych, tak zróżnicowanych gatunków jak koty, pancerniki, świnki morskie, świnie i fretki, na których testowano "talidomid", wady wrodzone wywoływano niezwykle rzadko.

Szczury, popularne zwierzęta laboratoryjne, ukazuje się jako zwierzęta doznające wad wrodzonych od niemal wszystkich tych substancji chemicznych, które powodują wady wrodzone u ludzi. One jednak doznają wad wrodzonych od setek leków bezpiecznych dla ludzi! Skoro więc chemikalia uszkadzające potomstwo szczurów nie szkodzą potomstwu człowieka, testy na zwierzętach są bezsensowne i nieprzewidujące.

Czemu zatem służy testowanie na wady wrodzone i dlaczego się je nadal przeprowadza?
Jak to wyraża profesor położnictwa Dr. D. F. Hawkins: Przeważająca większość "okołoporodowych", (tj. od 5mies. przed do 1 mies. po porodzie) badań toksykologicznych zdaje się mieć zamiar udzielenia raczej medycznej i prawnej ochrony firmom farmaceutycznym oraz ochrony politycznej dla ciał ustawodawczych, aniżeli uzyskania informacji cennych dla leczenia ludzi. [8]

Jak postuluje Prawo Karnofskiego, badacze mogą ewentualnie wywołać wady wrodzone u jakiegoś gatunku substancjami będącymi teratogennymi (wywołującymi wady wrodzone) dla ludzi. Tylko, w jakim celu? Niczego nieprzewidujące badania na zwierzętach nie mają żadnej wartości dla ludzi. Uszczuplają one jedynie cenne fundusze na inne badania, wiarygodne dla medycyny.

Wiele bezpiecznych i użytecznych leków okazało się wywoływać wady wrodzone u zwierząt laboratoryjnych:
Lovastatin · Chondroitin sulfate · Acetazolamide · Dichlorphenamide · Ethoxzolamide · Methazolamide · Furosemide · Clonidine · Diazoxide · Hydralazine · Reserpine · Guanabenz · Diltiazem · Nifedipine · Codeine · Hydrocodone · Hydromorphone · Meperidine (Demerol) · Morphine · Oxymorphone · Phenazocine · Propoxyphene · Colchicine · Allopurinol · Aspirin · Paracetamol ·

Other non-steroidal anti-inflammatory drugs (Inne niesteroidalne leki przeciwzapalne) · Enflurane · Ether · Halothane · Isoflurane · Nitrous oxide · Sevoflurane · Procaine Corticosteroids · Ampicillin · Cephalothin · Chloramphenicol · Erythromycin ·Antiparasitics · Anthelmintics · Antimalarials Anti-hyperglycemics · Insulin · Thyroxine · Triiodothyroacetic acid · Methylthiouracil · Propylthiouracil · Aminophylline ·

Wiele antybiotyków, leków przeciwgrzybicznych i antywirusowych, większość leków do leczenia nudności, alergii oraz dolegliwości oddechowych powoduje wady wrodzone u zwierząt ale nie ludzi.

6. Czyż szczepionka przeciwko polio nie powstała dzięki eksperymentom na zwierzętach?

Eksperymenty na zwierzętach właściwie opóźniły tę bardzo potrzebną szczepionkę w pierwszej połowie XX wieku.

Gdy paraliż dziecięcy po raz pierwszy pojawił się około roku 1835, szybko paraliżował i uśmiercał swe ofiary. W roku 1908 podejrzewano wirusa a naukowcy rozpoczęli prace nad szczepionką. Uwaga: opracowując szczepionkę decydującym jest określenie jak infekcja dostaje się do organizmu. Szczęściem patolodzy odkryli wirus polio w ludzkich jelitach już w 1912 roku, sugerując, iż może się on dostawać do organizmu przez układ trawienny.

Równocześnie naukowcom udało się zakazić tą chorobą małpy. Ponieważ jednak małpy nabawiają się polio raczej nosowo niż ustnie, owo "zwycięstwo" zaledwie opóźniło rozwój efektywnej szczepionki o dziesięciolecia. Nie do wiary, że naukowcy pracujący nad szczepionką zignorowali dane pokarmowe człowieka, a wybrali dane pochodzące od małp!

Prawdą jest, że "szczepionkę" otrzymano z eksperymentów zwierzęcych. Lecz ów lek wytwarzany z małpich tkanek zabił sześć osób, a u dwunastu wywołał paraliż.[9] Zatem porzucono go. Dalsze próby na zwierzętach doprowadziły do leczenia przez nos, które tylko spowodowało uszkodzenia narządu węchu u dzieci, na których tę metodę próbowano.[10-11]

W roku 1941 Dr Albert Sabin na podstawie badań zwłok ostatecznie obalił "teorię nosową". Znalazł on wirusa w przewodzie pokarmowym, jak już udokumentowane było niemal 30 lat wcześniej.

Później Sabin doniósł o gafie małpiego modelu: …profilaktyka była na długo opóźniona poprzez błędną koncepcję o naturze ludzkiej choroby, opartej na zwodniczych modelach eksperymentalnych tejże choroby u małp.[12]

W końcu w 1949 roku, laureat Nagrody Nobla, John Enders otworzył drogę szczepionce, hodując wirusa na kulturach tkanek.[13] Choć szczepionka mogłaby być wytwarzana z tkanki ludzkiej, to jednak przeważyły przyzwyczajenia i producenci wybrali zamiast niej tkankę małpią. Zawierająca zabójczego wirusa, zwierzęca szczepionka zaraziła 204 osoby paraliżem dziecięcym i udokumentowano 11 zgonów z jej powodu. Przez nią też przynajmniej jeden wirus (SV4O) przekroczył barierę gatunkową zarażając ludzi.

Z tego powodu szczepionkę przeciwko polio hoduje się obecnie na kulturach ludzkich komórek diploidowych zamiast na tkankach zwierzęcych.
Zarówno badania "in vitro", jak i przełomy w technologii pozwoliły naukowcom hodować wirusa polio i wizualizować, jak przedstawiono tutaj.

7.Czyż penicyliny nie uzyskano z badań na zwierzętach?

Właściwie faktem jest, iż testy zwierzęce znacznie odstawiły na boczny tor rozwój tego ważnego leku. W roku 1929 Aleksander Fleming obserwował jak penicylina zabijała bakterie w naczyniu Petriego. Zaintrygowany tym podał tę substancję zarażonym bakteriami królikom w nadziei, że uczyni ona to samo.

Niestety, penicylina była nieskuteczna przy zarażeniu królików. Zawiedziony Fleming odstawił lek na 10 lat, gdyż króliki "udowodniły" bezskuteczność leku w leczeniu ogólnoustrojowym.

Wiele lat później, w desperacji, podał on ów lek umierającemu pacjentowi, dla którego wszelkie inne środki były nieskuteczne. Penicylina dokonała cudu, a reszta to już historia.

Fleming mógł wszak wyrzucić penicylinę gdyby wykonał początkowe testy na świnkach morskich bądź chomikach, bowiem była ona śmiertelna dla tych gatunków. Fleming w przyszłości przyznał, że zwodnicze wyniki badań na zwierzętach niemalże uniemożliwiły odkrycie całego obszaru antybiotyków.

To badania "in vitro", jak widać tutaj, pozwoliły Flemingowi obserwowanie penicyliny zabijającej bakterie. Dziś ta sama metoda badawcza pozwala lekarzom na dobór odpowiednich antybiotyków dla pacjentów z zakażeniami bakteryjnymi, a nawet środków do odkrywania nowych antybiotyków.

8. Czy to nie "zwierzętom laboratoryjnym" zawdzięczamy odkrycie cukrzycy oraz wytworzenie insuliny?

Zwolennicy eksperymentów na zwierzętach zawsze podają rozwój insuliny na poparcie kontynuowania testów zwierzęcych, utrzymując, iż insulina uzyskiwana z rzeźni uratowała życie wielu cukrzykom. To prawda, jednak użycie zwierząt w poszukiwaniach przyczyny cukrzycy było nadzwyczaj bezowocne.

Cukrzyca dotyka ponad 125 000 000 ludzi na świecie i jest główną przyczyną ślepoty, amputacji, niewydolności nerek oraz przedwczesnej śmierci. Lekarze pod koniec XVIII wieku po raz pierwszy połączyli tę chorobę z charakterystycznymi zmianami w trzustce oglądanymi podczas sekcji zwłok. Jako że trudnym było odtworzenie tego u zwierząt, wielu naukowców poddawało w wątpliwość rolę trzustki w tej chorobie. Gdy pousuwali trzustki psom, kotom i świniom, zwierzęta zapadały na cukrzycę. Lecz objawy u zwierząt doprowadziły badaczy do przypuszczeń, iż cukrzyca jest chorobą wątroby, sprowadzając tym samym badania nad cukrzycą na bezdroża przez dziesiątki lat. W 1922 r. oburzeni naukowcy przemówili przeciwko eksperymentom zwierzęcym jakoby, jak wielu twierdziło, udowodniły one istnienie insuliny: Produkcja insuliny wywodziła się z błędnie pojmowanych, źle przeprowadzanych, i źle interpretowanych doświadczeń na zwierzętach.[14]

Wskazywali, że sekcje ludzkich zwłok faktycznie ukazały trzustkę jako zasadniczy organ w cukrzycy oraz, że to w badaniach "in vitro" uzyskano insulinę, a nie w doświadczeniach na zwierzętach.

Później naukowcy modyfikowali procesy "in vitro", podczas których uzyskiwali insulinę, z powodzeniem produkując masowo insulinę ze świń , krów i byków. Ta insulina pochodzenia zwierzęcego rzeczywiście ratowała życie, jednakże nie bez komplikacji. Wywoływała ona również reakcje alergiczne i wystawiała pacjentów na poważne ryzyko utraty zdrowia. Gdyby te zagrożenia rozpoznano, naukowcy przyspieszyliby postęp w otrzymywaniu ludzkiej insuliny.

Insulina nie leczy z cukrzycy, lecz jest zaledwie środkiem stosowanym podczas tej choroby. Dokładny proces biochemiczny, poprzez który insulina reguluje poziom cukru we krwi jest jeszcze nieznany. Gdyby fundusze przeznaczone na badania wykorzystano do badań na ludziach, to czy nadal mielibyśmy jeszcze tę chorobę?

Rezultat: Testy na zwierzętach laboratoryjnych na dziesięciolecia pchnęły badania nad cukrzycą na bezdroża.

9. Jak mamy walczyć z AIDS bez eksperymentów na zwierzętach?

W ostatnich 20 latach miliardy zużyto na bezowocne usiłowania zarażenia zwierząt AIDS. Widząc niemożliwość wyprodukowania odpowiedniego modelu zwierzęcego, głupotą jest zakładać, że doświadczenia na zwierzętach zawiedzie nas do leku. Wielu w społeczności AIDS, w trosce o swoje życie, aktywnie demonstrowało przeciwko doświadczeniom na zwierzętach jako marnotrawstwu cennego czasu i pieniędzy.[15]

Krew od zarażonych HIV jest dziś najlepszym materiałem badawczym. Ludzie, którzy nie przechodzą od HIV do AIDS oferują świetne możliwości wglądu w możliwości pokonania tej choroby.

Przez epidemiologię oraz badania "in vitro" naukowcy uzyskali już ludzki gen prawdopodobnie odpowiedzialny za odporność. [17] Chociaż zwolennicy testów zwierzęcych twierdzą, iż "AZT" (azydotymidyna) oraz inne zapobiegawcze środki farmakologiczne przeciw AIDS pozyskano drogą badań na zwierzętach, to jednak istnieniu danych ludzkich i ich obróbce komputerowej zawdzięcza się rzeczywiste osiągnięcia.[18]

AIDS zabija ludzi na poziomie ich komórek, tam zatem należy zgłębiać owo zagadnienie. Bezmyślne inwestowanie cennych funduszy na badania, w eksperymenty na zwierzętach, tylko zatrzymuje pacjentów AIDS w chorobie. [19-22]

"Aidsvax" testowano na 8 000 ochotnikach będących w grupie wysokiego ryzyka, ponieważ ochronił on szympansy od zakażenia HIV. Niestety jednak, nie dał im on jakiejkolwiek ochrony.

Badania "in vitro" pozwoliły też naukowcom dojrzeć jak molekuła HIV oddziaływuje na komórkę. Z wiedzy uzyskanej na temat procesów komórkowych takich jak HIV (żółty) działa na białą krwinkę, dowiedzieliśmy się niemal wszystkiego co obecnie wiemy na temat AIDS, jak np. fakt, iż zwierzęta zapadają na AIDS.

10.Jeśli nie zwierzęta to jak możemy w ogóle mieć nadzieję na wyleczenie z raka?

Rak przeskoczył teraz choroby serca i przoduje jako zabójca (np. w Wlk. Brytanii). Główną przyczyną, dla której jeszcze nie zahamowaliśmy śmiertelności na skutek raka jest to, że rak u zwierząt jest inny, aniżeli u ludzi.

Rak nie jest pojedynczą chorobą, lecz wieloma. U wielu ludzi występuje ponad 200 odmiennych postaci raka dotykających różne organy, tkanki czy komórki. Chociaż porównywalne organy zwierzęce, tkanki oraz komórki mogą przeobrazić się w rakowe, ich rak nie jest nigdy identyczny z tym u ludzi.

Podawane substancje bywają niekoniecznie rakotwórcze dla wszystkich gatunków. Badania wykazują, że 46% chemikaliów rakotwórczych dla szczurów nie okazało się rakotwórczymi dla myszy.[23] Skoro gatunki tak sobie bliskie jak szczury i myszy nawet nie zapadają na raka w podobny sposób, nie jest zaskoczeniem, to, że aż 19 na 20 substancji bezpiecznych dla człowieka spowodowało raka u zwierząt.[24]

W Narodowym Instytucie Raka w Stanach Zjednoczonych hodowano na myszach 48 różnych ludzkich odmian raka pod wpływem tuzina różnych farmaceutyków udowodnionych jako skuteczne u ludzi i zaledwie w 30 przypadkach środki te okazały się nieskuteczne dla myszy. Prawie 2/3 mysich modeli były błędne. Doświadczenia na zwierzętach nie są naukowe, gdyż nie są przewidujące.

Narodowy Instytut Raka w Stanach Zjednoczonych podjął również 25 letnie badania populacji, testując 40 000 gatunków roślin na zwierzętach na działanie antyrakowe. Z całego tego horrendalnie drogiego badania wiele pozytywnych wyników pojawiło się w modelach zwierzęcych, jednak ani jeden, jedyny pożytek dla ludzi. W rezultacie Instytut używa obecnie ludzkich komórek rakowych do badań cytotoksycznych.[25]

Dr Richard Klausner, dyrektor Narodowego Instytutu Raka w Stanach Zjednoczonych stwierdza wyraźnie: Historia badań nad rakiem jest historią leczenia raka u myszy… Przez dziesiątki lat leczyliśmy myszy z raka, ale u ludzi to po prostu nie działało.

Rak jest chorobą występującą na poziomie komórkowym, czyli dokładnie tam, gdzie różnimy się od zwierząt. Terapie rakowe, jak raka piersi pokazanego po prawej, wywodzą się z przypadkowych odkryć, obserwacji klinicznej, komputerowego i matematycznego modelowania, jak też i innych, niezwierzęcych metod badawczych.

11. Czyż wszyscy zdobywcy Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii nie eksperymentowali na zwierzętach?

Tak, wielu. Jednak nie znaczy to, że odkrycia nie nastąpiłyby bez użycia zwierząt. Oznacza to jedynie, że rynek zwierząt laboratoryjnych kwitnął i był łatwo dostępny.

Od drugiej połowy XIX wieku doświadczenia na zwierzętach stały się częścią wszystkich studiów medycznych. Dlatego też badacze mieli obowiązek przeprowadzania doświadczeń na zwierzętach w celu zdobycia swych tytułów.

Przypadki używania zwierząt w celu uzyskania Nagrody Nobla były zbędne. Choć badania tkanki zwierzęcej były przyjętym zwyczajem, tkanka ludzka była osiągalna i miała większe szanse powodzenia - jak później przyznało wielu laureatów Nagrody Nobla.

Odkrycie helisy podwójnej DNA, najprawdopodobniej najważniejszy przełom medyczny XX wieku byłby niemożliwy bez nie-zwierzęcych metod technologii oraz badań "in vitro".

Naszą zdolność oglądania naczyń krwionośnych serca zawdzięczamy niemieckiemu urologowi Wernerowi Theodorowi Otto Forssmannowi - lekarzowi eksperymentującemu na samym sobie! Po wprowadzeniu cewnika do swego ramienia i wykonaniu zdjęć rentgenowskich, Forssmann pokazał, że cewnik mógł bez problemu zostać przetknięty aż do serca. Próbował to na królikach, lecz wszystkie one umarły od nieregularnego bicia serca gdy cewnik docierał do ich serc. Nieufność lekarza do wyników zwierzęcych umożliwiła nowoczesnej medycynie oglądanie naczyń, alarmowanie lekarzy o problemach, jak też zapobieganie nadchodzącemu udarowi, bądź atakowi serca.

12. Czy wszyscy lekarze nie popierają idei eksperymentów na zwierzętach?

W 2004 roku zleciliśmy ankietowanie 500 lekarzy ogólnych, prowadzone przez ogólnoświatową organizację badania rynku TNS Healthcare. Wyniki ujawniły zatrważający poziom nieufności w rezultaty osiągane z badań na zwierzętach:

· 82% byo zaniepokojonych tym, że dane zwierzęce są błędne jeśli zastosować je do ludzi

· zaledwie 21% miałoby więcej zaufania do testowania nowych leków na zwierzętach niż zespołu badań bezpieczeństwa w oparciu o ludzi

· 83% poparłoby niezależną ocenę naukową klinicznego znaczenia eksperymentów zwierzęcych

Najwidoczniej milcząca większość dzisiejszych lekarzy ma świadomość tego, że testy zwierzęce nie są tak bezpieczne jak opinia publiczna oraz profesja medyczna są często zapewniane przez rząd i przemysł farmaceutyczny.

W dokumencie opublikowanym w Brytyjskiej Gazecie Medycznej (British Medical Journal) 28 lutego 2004 roku zapytano: "Gdzie są dowody na to, że badania na zwierzętach są pożytkiem dla ludzi?" Skoro takich dowodów znaleźć nie można, to praktyk tych winno się zaniechać. Pacjenci skorzystają, albowiem nie będą niszczeni na skutek zwodniczych danych, jak również ponieważ środki finansowe marnotrawione(defraudowane) obecnie na badania na zwierzętach zostaną wreszcie przekazane na badania kliniczne.

Dziś medycyna jest o wiele bardziej oparta na dowodach i czas najwyższy by porównać wagę rzeczywistych szkód z doświadczeń na zwierzętach i rzekome korzyści. Niezależna, przejrzysta ocena wartości naukowej jest już bardzo spóźniona. Aż trudno uwierzyć, że rząd nie zlecił żadnych formalnych badań skuteczności doświadczeń na zwierzętach i nie planuje takowych przeprowadzać. ("Home Office", kwiecień 2004).

Zaledwie w ciągu dwóch ostatnich lat studiów medycznych oraz później, studenci medycyny rzeczywiście zaczynają odczytywać zdjęcia rentgenowskie, wykonywać operacje chirurgiczne, zapisywać antybiotyki itd. Ich dni robocze się wydłużają i z trudem znajdują czas by zastanawiać się nad zbytecznością swego wykształcenia jakie uzyskali na badaniach zwierzęcych. Po wielu latach prawdopodobnie poprą doświadczenia na zwierzętach jako istotny proces, ponieważ pamiętają to jeszcze ze studiów, lecz większość nie będzie polegać na wątpliwych wynikach owych badań w swych codziennych medycznych praktykach.

13. Czy chirurdzy nie ćwiczą na zwierzętach zanim zaczną operować ludzi?

Wielu chirurgów czyniło pewne próby na zwierzętach laboratoryjnych, ale wielu innych przyznało, że pracowanie na zwierzętach wprowadza zamieszanie. Zdrowy rozsądek sugeruje, iż np. operacja ortopedyczna na psie różni się bardzo od takiej samej przeprowadzanej na człowieku. Stosowanie danych zwierzęcych do ciała człowieka jest zawsze nienaukowe. Oto kilka przykładów:

· Gdy tylko okuliści praktykowali operację korekcji oka (radial keratotomy) na królikach poźniej wypróbowali to na ludziach. Po oślepieniu wielu osób lekarze zmodyfikowali swe procedury dla oka ludzkiego. Gdyby zaczęli swe badania od oka ludzkiego przez badania pozaustrojowe ("in vitro"), bądź na podstawie sekcji zwłok, zapobiegłoby to tym tragediom.

· Procedury zwane Extracranial-intracranial (EC-IC) bypass wobec niemożliwej do zoperowania choroby tętnicy szyjnej były testowane i doskonalone na psach i królikach. Gdy już zatwierdzono je dla ludzi, neurochirurdzy dokonali tysiące takich operacji zanim odkryli, że operacja ta powodowała śmierć i wylewy znacznie częściej, niż pomagała.[27]

· Tysiące kotów, psów, świń oraz naczelnych zostało poświęconych dla wynajdywania pomyślnych procedur przeszczepu organów, lecz pomimo liczby operacji na zwierzętach, pierwsze operacje na ludziach nie udawały się.

Przez ćwiczenie swych procedur na zwierzętach chirurdzy wiodą pacjentów do przekonania, iż ryzyko dla nich jest minimalne. Niestety, gdy wprowadza i testuje się nową metodę na przedmiocie/materiale ludzkim, przewidywane rezultaty są niczym więcej jak tylko domysłami. Przeprowadzając pierwsze operacje na ludzkich zwłokach lekarze zmniejszyliby owo ryzyko i poprawiliby opiekę nad pacjentem.
Operacja na otwartym sercu jest klasycznym przykładem operacji udanej na psach, a zgubnej dla ludzi. Postępowanie zależy od sztucznego płuco-serca, które zdały testy na psach a zabiły pierwszych pacjentów ludzkich. Później modyfikowano je według klinicznych obserwacji ludzi a obecnie z powodzeniem używa się na co dzień.

14. Przede wszystkim, w jaki sposób doświadczenia na zwierzętach tak się przyjęły?

Zawsze było pod dostatkiem ludzkich ciał, tkanek i krwi aby powiększyć nasze zasoby wiedzy. Ale gdy zachodni katolicyzm przeważył, dekret papieski zabronił przeprowadzania sekcji zwłok. W II wieku n.e. Galen, rzymski lekarz przeprowadzał bez końca doświadczenia na zwierzętach i wydał ponad 500 traktatów/rozpraw nt. fizjologii zwierząt.

Fałszywe hipotezy Galena, głoszące jakoby zwierzęta miały taką samą fizjologię jak ludzie, pomogły przyćmić światło nauki w mrokach średniowiecza, zaś Odrodzenie przyniosło niewielką ulgę. Kiedy konkurencyjne intelektualne badania naukowe przemogły kościelne nakazy i zakazy, sekcje zwłok ujawniły niedokładności wynikające z badań na zwierzętach i rzuciły światło na prawdziwą naturę choroby ludzkiej.

Od XVII do XIX wieku, gdy tak niewiele wiedziano na temat fizjologii, można było uczyć się podstaw na zwierzętach, wszystkie bowiem ssaki są do siebie w większości podobne: wszystkie mają serca, płuca, czy wątroby. Dziś nasze badania odbywają się na poziomie molekularnym, dokładnie tam, gdzie różnice pomiędzy gatunkami są największe. W połowie XIX w. Claude Bernard podjął badania na zwierzętach. Jego niesamowity zapał oraz rozprzestrzenianie się tych danych stworzyły rynek dla doświadczeń na zwierzętach.

"Z historii przesądów…"

W latach trzydziestych XX w. katastrofa zatrucia glikolem etylenowym ustanowiła testy zwierzęce jako rutynę w produkcji farmaceutyków. Katastrofa "talidomidu", leku przeciwko mdłościom u ciężarnych, który doprowadził do narodzin ponad 10 000 dzieci z wadami wrodzonymi, pobudził rządy do nakazania testów zwierzęcych jako oczekiwanej gwarancji bezpieczeństwa leków pomimo, że testy na zwierzętach zawiodły w przewidywaniu samej tragedii talidomidu. [30]

15. Dlaczego doświadczenia na zwierzętach są kontynuowane?

Doświadczenia na zwierzętach utrwalają wiele czynników, z których najbardziej oczywistym jest rozpęd. Tradycja bowiem jest tak głęboko zakorzeniona, że cały ten system opiera się na niej. Jej fundamentalna akceptacja przez długi czas pozwoliła odciągnąć uwagę. Wielu lekarzy i naukowców zaczęło teraz ją kwestionować, jak wykazała nasza niedawna ankieta wśród lekarzy ogólnych.

Innym czynnikiem jest to, iż badacze są bardzo odlegli od opieki nad pacjentem i tak naprawdę wyznają oni wiarę w to, że przez doświadczenia na zwierzętach pomagają leczyć ludzi z ich chorób. Prócz tego ściągają ku sobie pieniądze ze stypendiów w oparciu o ilość publikacji w literaturze naukowej. A dużo łatwiej i szybciej jest publikować na podstawie danych zwierzęcych, niż badań na ludziach.

Istnieje jeszcze wiele innych powodów, niemniej bez porównania najważniejszym są (oczywiście) pieniądze. Hodowcy zwierząt, producenci klatek i wyposażenia to cały przemysł o wielomiliardowych obrotach. Najwięcej jednak ma z tego przemysł farmaceutyczny. Testy na zwierzętach pomagają im wprowadzać nowe leki na rynek oraz, co najważniejsze, udzielają im prawnej ochrony w razie publicznych zarzutów odnośnie niezadowalających testów bezpieczeństwa.

Firmy farmaceutyczne od dziesiątków już lat wiedzą, że testy na zwierzętach są naukowo bezwartościowe, jednak używają ich by zapewnić sobie ochronę prawną na wypadek gdyby ich leki przynosiły szkodę czy śmierć ludziom. Łatwo jest wpływać na ławę przysięgłych za pomocą dużych ilości danych na temat bezpieczeństwa uzyskanych ze szczurów, myszy, psów i małp - nawet jeśli jest to bez znaczenia dla ludzi.

Niestety, nie zmieniło się nic od czasów "talidomidu". "Vioxx" (rok 2004) był największym w historii wycofanym lekiem z rynku, pozostawiając po sobie tysiące zgonów. Richard Horton, wydawca czasopisma "Lancet", powiedział: Jest to wyjątkowa sytuacja, przytaczająca jakże smutne pytania na temat stosowności naszego systemu ustawodawczego.
Nie dalej jak w 1964 roku Dr J. Gallagher, Dyrektor Medyczny Lederle Laboratores, przyznał: Badania na zwierzętach wykonuje się z przyczyn prawnych, a nie naukowych.

16. Czy zasada "3R" nie jest najlepszą drogą do wycofania doświadczeń na zwierzętach?

Czy zasada 3R (“Reduce, Refine and Replace - Redukować, Doskonalić i Wymieniać") nie jest najlepszą drogą do wycofania doświadczeń na zwierzętach?

Zasada ta (3Rs : “Reduce, Refine and Replace”) opiera się na założeniu, że doświadczenia na zwierzętach, choć trudne do przyjęcia, mają wartość naukową, wiodącą do środków oraz metod leczenia ludzkich schorzeń. Rzecznicy/zwolennicy ww. zasady wspierają redukowanie, doskonalenie i wymienianie doświadczeń na zwierzętach "alternatywami". Z perspektywy dobra zwierząt zasada ta ma wartość w teorii, bo nie w praktyce. Jakkolwiek, nie ma to naukowego sensu, bo skoro coś nie sprawdza się w praktyce, to redukowanie i doskonalenie tego nie ma większego sensu. Powyższa zasada stała się niestety zasłoną dymną zezwalającą na to, że kontynuowanie doświadczeń na zwierzętach wygląda na godne akceptacji, tak długo jak długo owa zasada jest stosowana. Przemysł nie mógł, doprawdy, obmyślić lepszego chwytu reklamowego.

Ci, którzy dopuszczają ww. zasadę oraz "alternatywy" promują pogląd na doświadczenia na zwierzętach jako "zło konieczne". Utrzymują, iż każdy typ eksperymentu, a tych są miliony, jest niestety ale niezbędny aż do czasu, gdy zostanie zastąpiony rozwiązaniem "alternatywnym". Utrwala to zarówno praktykę, jak i mit, które to podtrzymują. Zwolennicy doświadczeń na zwierzętach twierdzą, że każdy jeden eksperyment musi zostać oszacowany, na podstawie poszczególnych przypadków, dla jego wartości naukowej oraz usprawiedliwienia/uzasadnienia go. Nauka jednak mówi dokładnie odwrotnie:

· Zastosowanie wiedzy uzyskanej ze zwierząt szkodzi ludziom (sprawdź liczne przykłady na: A Critical Look at Animal Experimentation )

· Nieprzekraczalne różnice międzygatunkowe oznaczają, że zwierzęta nie mogą "przewidzieć" jak ciało ludzkie zareaguje na chorobę bądź lek. Ich używanie gwałci najbardziej podstawową regułę biologii: teorię rozwoju. Dlatego też paradygmat "modelu zwierzęcego" winien zostać odrzucony jako nienaukowy.

Zasada "redukowania, doskonalenia i wymieniania" służy odwróceniu uwagi i oddebatowaniu tej najważniejszej sprawy, jaką jest rzeczywista wartość naukowa doświadczeń na zwierzętach. Pokazując się jakoby koncentrując uwagę na trosce o zwierzęta doświadczalne, ci, promujący ww. zasadę unikają wchodzenia w dialog na temat zasadności używania zwierzęcych modelów ludzkich schorzeń. Literatura naukowa ostatnich około stu lat ukazuje wystarczającą ilość materiałów dowodzących, iż wykorzystywanie danych zwierzęcych w badaniach medycznych jest zwodnicze i częstokroć niebezpieczne.

Nauka posiada już bogactwo nadrzędnych (a nie "alternatywnych") bazujących na ludziach metod do dyspozycji. Są one odpowiedzialne za opiekę medyczną jaką dziś mamy i są jedyną drogą do zapobiegania i leczenia ludzkich chorób, jednakże dla wielu brakuje już funduszy, podczas gdy doświadczeniom na zwierzętach funduszy nie brak. Lobby eksperymentów na zwierzętach utrzymuje, że doświadczenia na zwierzętach to kosztowny interes. Faktycznie, jest. Ale nie tylko to, że społeczeństwo płaci na to potężne sumy pieniędzy, lecz kosztuje to nas dużo więcej jeśli idzie o zdrowie ludzkie.

Społeczeństwu niepotrzebna jest obawa, że porzucenie badań na zwierzętach oznaczałoby zaprzestanie postępu medycznego. Przeciwnie, zapewniłoby większe bezpieczeństwo pacjentom i ochotnikom w próbach klinicznych jak też wyższe prawdopodobieństwo znalezienia leków na ludzkie choroby.
[Więcej informacji: What Will We Do If We Don’t Experiment on Animals? Medical Research for the 21st Century (Greek & Greek, Trafford 2004).]

17.Czy tragedii "talidomidu" możnabyłoby zapobiec przez szersze badania na zwierzętach?

Talidomid ma podobną budowę do dwu środków uspokajających wprowadzonych w Niemczech na początku lat 50 - "diazepamu", znanego lepiej jako "Valium" oraz "barbitalu". Z powodu podobieństwa niemiecka firma "Chemie Grünenthal" jako pierwsza produkowała i sprzedawała "talidomid" jako środek uspokajający w roku 1957. "Chemie Grünenthal" testowała "talidomid" na kobietach ciężarnych w krajach poza Niemcami i nie zauważono problemów, tzn. żadnych w pierwszym trymestrze ciąży. Testowanie "talidomidu" na ludziach w innych krajach było nieetyczne ale nie było zaskoczeniem, skoro dyrektor medyczny "Chemie Grünenthal", Heinrich Mückter był zaangażowany w eksperymenty na cywilach w Krakowie, przeprowadzanych dla nazistów podczas II wojny światowej. (Dark Remedy: The Impact of Thalidomide and its Revival as a Vital Medicine by Trent Stephens & Rock Brynner. Perseus: 2001). W tym świetle, myślenie, że nie testowali oni na ciężarnych zwierzętach, jest mało prawdopodobne.

Kiedy zaczęły pojawiać się zgłoszenia o wadach urodzeniowych na skutek stosowania "talidomidu", "Grünenthal" nasiliła kampanie reklamowe oraz zastraszanie lekarzy, którzy mówili o szkodliwości "talidomidu". Gdy już narodziły się tysiące zniekształconych dzieci, a badaczom nie udało się wywołać podobnych zniekształceń u licznych innych gatunków, wreszcie odkryli, że mało znana odmiana białych królików nowozelandzkich również wydawała zniekształcone potomstwo, lecz dopiero po dawce od 25 do 300 razy przewyższającej dawkę ludzką. W końcu niektóre małpy również wydały zdeformowane potomstwo, lecz dopiero po dziesięciokrotnej dawce. (Exp Mol Path Supl, 1963;2:81-106; Federation Proceedings, 1967;26:1131-6; Teratogenesis, Carcinogenesis, and Mutagenesis 1982;2:361-74)

Grupy wzajemnych interesów takie jak Towarzystwo Obrony Badań (Research Defence Society) utrwalają mit jakoby rząd Stanów Zjednoczonych nie zatwierdził "talidomidu", ponieważ testy na zwierzętach wzbudziły podejrzenia co do tego leku. Fakty są inne. Frances Kelsey, urzędniczka medyczna przy FDA stwierdziła, że decyzja o niedopuszczeniu "talidomidu" opierała się na fakcie, że prowadził on do obwodowego zapalenia nerwów (peripheral neuritis), drętwienia i mrowienia w palcach u dorosłych osób.(The Scientist January 22, 2001 p14). Testy na zwierzętach nie mają nic wspólnego z wydaniem tej decyzji.

Czy "talidomid" testowano na ciężarnych zwierzętach przed wprowadzeniem go na rynek? Najprawdopodobniej tak (zobacz: Dark Remedy: The Impact of Thalidomide and its Revival as a Vital Medicine by Trent Stephens & Rock Brynner. Perseus: 2001). Specyficzne badania teratogenności (zdolności wywoływania wad wrodzonych) mogły zostać wykonane, lub nie, jednak ogólne testy na zwierzętach zapewne były. Roald Hoffmann pisał: Rzeczywiście, testowanie na zwierzętach teratogeniczności nowych leków było rutyną w największych firmach farmaceutycznych. Hoffmann-LaRoche’s Roche Laboratories publikował w 1959 roku większość swych badań układu rozrodczego dla swojego Librium, podobnie jak Wallace Laboratories robiły to dla swojego Miltown w roku 1954. Oba te epizody poprzedzają historię talidomidu. (Roald Hoffmann, The Same And Not The Same, Columbia University Press 1995 p136)

W świetle tego, niezwykłe byłoby dla niektórych z testów na zwierzętach nie być przeprowadzonymi na teratogeniczność. Nawet czasopismo "Time", 23 lutego 1962 r. stwierdziło, iż „talidomid” wypuszczono po trzech latach testowania na zwierzętach.

Podsumowując rzec można: więcej testów na zwierzętach nie zapobiegłoby wypuszczeniu „talidomidu”, ponieważ naukowcy nie znaleźliby efektów ubocznych. Nawet gdyby testowali na białych królikach nowozelandzkich, „talidomid” i tak wszedłby na rynek, gdyż przeważająca większość gatunków nie wykazała efektów chorobowych na skutek tego leku. To co poniżej jest małą cząstką wielu wypowiedzi naukowców oraz pism naukowych weryfikujących ten fakt:

Nie ma na chwilę obecną żadnych niezbitych dowodów ukazujących wartość bardziej rozległego i długotrwałego testowania laboratoryjnego jako metody redukującej ewentualne ryzyko u ludzi. Innymi słowy, wartość przewidywawcza badań prowadzonych na zwierzętach jest niepewna. Ciała ustawodawcze, takie jak Komitet Bezpieczeństwa Leków (the Committee on Safety of Medicines) wymagające tych testów, czynią to przede wszystkim jako akt wiary, aniżeli w oparciu o solidny grunt naukowy. Co do talidomidu, na przykład, możliwym jest wytworzenie specyficznych deformacji w bardzo małej ilości gatunków zwierząt. Dlatego w tym szczególnym przypadku nieprawdopodobnym jest by określone testy na ciężarnych zwierzętach przyniosły niezbędne ostrzeżenie. Właściwego gatunku prawdopodobnie nie użytoby nigdy. ( Professor George Teeling-Smith, in A Question of Balance; the benefits and risks of pharmaceutical innovation, p 29, publ. Office of Health Economics, 1980)

…szczury są odporne na wady wrodzone wywołane przez talidomid. (Neurotoxicol Teratol. 2001 May-Jun;23(3):255-64. Neurobehavioral teratogenic effects of thalidomide in rats. Vorhees CV, Weisenburger WP, Minck DR)

Wybraliśmy dawkę talidomidu zbliżoną do szacowanej ilości powodującej anomalia u ludzi. Dawka ta nie miała żadnych wykrywalnych efektów toksycznych u małp. (Science 1963;139:1294-95)

Grünenthal usiłował bezskutecznie odtworzyć fokomelię (brak bądź deformację kończyn) u szczurów, myszy, królików. Nie udało się też u kur. (Helen Taussig, Journal of the American Medical Association, June 30, 1962: A Study of the German Outbreak of Phocomelia: The Thalidomide Syndrome)

Liczne usiłowania odtworzenia deformacji, które zdarzyły się u dzieci, których matki zażywały talidomid, spotkały się z bardzo ograniczonym sukcesem. Chociaż badano wielu przedstawicieli ptasich oraz ssaczych gatunków eksperymentalnych, rezultaty były niczym w porównaniu z efektem tego leku na płód ludzki. (Nature 1966;210:958-959)

Rozległe badania nad rozrodczością u zwierząt, którym obecnie poddawane są wszelkie nowe leki, mają bardziej charakter praktykowania relacji publicznych, aniżeli poważnego przyczynienia się do bezpieczeństwa leku.(Prof R W Smithells, Monitoring for Drug Safety, ed. Inman, p 306-313, 1980)

Przeważająca większość okołoporodowych badań toksykologicznych zdaje się mieć zamiar raczej udzielania ochrony medyczno-prawnej firmom farmaceutycznym oraz ochrony politycznej ciałom ustawodawczym, aniżeli dostarczania informacji wartościowych dla lecznictwa ludzi. (Prof D F Hawkins, Professor of Obstetric Therapeutics & Gynaecology, Hammersmith Hospital, London, in the book Drugs and Pregnancy: Human Teratogenesis and Related Problems)

Ponad 800 chemikaliów zostało zdefiniowanych jako teratogenne (powodujące wady wrodzone) u zwierząt laboratoryjnych, lecz zaledwie około 20 z nich przedstawiono jako teratogenne u ludzi. Rozbieżność ta wynikać może z różnic w metabolizmie, wrażliwości oraz czasie oddziaływania. (Dr Beat Schmid, Trends in Pharmacological Sciences; 8:133, 1987)

U około 10 miotów szczurów, 15 miotów myszy, 11 ras królików, 2 ras psów, 3 miotów chomików, 8 gatunków naczelnych, jak również u innych, tak zróżnicowanych gatunków jak koty, pancerniki, świnki morskie, świnie i fretki, na których testowano "talidomid", wady wrodzone wywoływano niezwykle rzadko.(Schardein, JL, Drugs as Teratogens, 1976 and Schardein, JL, Chemically Induced Birth Defects, Marcel Dekker 1985)

18. Czy naczelne, jako najbardziej spokrewnione z człowiekiem czynią je najlepszym „modelem testów na zwierzętach”?

ZWIERZĘTA NACZELNE W BADANIACH MEDYCZNYCH

Testowanie leków

· Naczelnych używa się głównie do badań bezpieczeństwa leków. Jednak ich zapis przewidywania niebezpiecznych skutków ubocznych leków jest olbrzymi. Wiele leków bezpiecznych dla naczelnych uszkodziło bądź zabiło ludzi.

· Sześciu młodych ludzi niemal umarło w szpitalu Northwick Park w 2006 roku po podaniu im nowego leku, który zatwierdzony jako bezpieczny nie zaszkodził małpom nawet w dużych dawkach.

· Lek przeciwko artretyzmowi - "Vioxx", zanim wycofano go w 2004 roku, zabił aż 140 000 ludzi. Jest to największa w historii katastrofa spowodowana przez lek, mimo, że był on bezpieczny w testach na małpach.

· Terapia wymiany hormonów stosowana u milionów kobiet w oparciu o badania na małpach okazała się raczej zwiększać, niż ryzyko ataku serca czy udaru, podobnie jak raka piersi czy jajników. HRT (zwane "nowym talidomidem" przez Niemiecką Komisję Bezpieczeństwa Leków) spowodowało ok. 20 000 przypadków raka piersi w Wlk. Brytanii w ciągu 10 lat oraz dodatkowo 1300 przypadków raka jajników od roku 1991, jak donosi czasopismo "The Lancet".

· Isoprenaline (dostępny OBECNIE do kupienia) zabił 3500 młodych brytyjskich astmatyków w latach 60. Próby wywołania podobnych efektów u naczelnych i innych zwierząt nie powiodły się.

Badania mózgu

· Drugim co do wielkości użyciem naczelnych są badania mózgu. A jednak największe różnice pomiędzy ludźmi a naczelnymi są właśnie w mózgu.

· Ludzkie mózgi można obecnie badać bezinwazyjnie używając wyjątkowo zaawansowanych skanerów. Dzięki nim obserwować można przytomny mózg zajęty przeróżnymi zadaniami poznawczymi, których małpy nie są w stanie wykonać.

· Wszystkiego, co wiemy na temat chorób nerwowych, jak choćby choroby Alzheimera, czy Parkinsona, dowiedzieliśmy się badając pacjentów, ich rodziny oraz ich tkanki. "To w ludzkiej tkance odnajdować będziemy odpowiedzi na te schorzenia." – Dr John Xuereb, Director, Cambridge Brain Bank & Wolfson Imaging Centre.

· Setki leków przeciwko udarowi wynaleziono i testowano na naczelnych i innych zwierzętach, a jednak wszystkie one zawiodły, a nawet zaszkodziły pacjentom podczas prób. Środowiska zajmujące się udarem winny rzetelnie zastanowić się czy modele zwierzęce mają jakikolwiek finansowy czy etyczny sens. – Lancet editorial 2006.

· Głęboką stymulację mózgu w chorobie Parkinsona po raz pierwszy przeprowadzono u pacjentów, a nie u małp, jak jasno stwierdza autor tej metody w czasopiśmie "New Scientist" (2457) 24.7.04, p 40.

· W roku 2003, starszy inspektor planowania odrzucił wniosek o budowę pracowni dla naczelnych Uniwersytetu w Cambridge, ponieważ nie wykazano narodowej potrzeby dla takich badań.

Badania nad chorobami zakaźnymi

· Nawet szympansy, nasi najbliżsi krewni, odporne są na ludzkie wirusy AIDS, żółtaczki typu B i C, malarii i wiele jeszcze innych, poważnych patogenów (czynników chorobotwórczych). Daremnym jest badanie zakażeń u zwierząt, które nie ulegają im w żaden podobny sposób.

· Rząd Stanów Zjednoczonych wycofał 10 000 000 dolarów z funduszu badań AIDS na szympansach po dojściu do wniosku, że są one "niedoskonałym modelem".

· 80 szczepionek przeciwko AIDS zawiodło w próbach na ludziach po sukcesach na zwierzętach naczelnych.

· Ponownie, wszystko co wiemy o HIV oraz AIDS zdobyto w badaniach na ludziach, przez epidemiologię oraz badania "in vitro" na komórkach ludzkich.

· We francuskim skandalu krwi w 1980 roku, tysiące ludzi zachorowało na AIDS przez skażoną krew podaną pacjentom, ponieważ okazała się ona bezpieczna dla szympansów.

· Szczepionka przeciw polio opóźniła się o dekady przez błędną koncepcję natury tej choroby u ludzi, opartej na zwodniczych modelach doświadczalnych tej choroby, na małpach, jak informuje Dr med. Albert Sabin, wynalazca tejże szczepionki.
Tekst oryginalny: http://www.curedisease.net/faqs

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License